Ach ten Jamie Oliver! Przepis według tego słodziutkiego blondaska :) P.S. Mam nadzieję, że mi mąż wybaczy te zachwyty, nad najseksowniejszym kucharzem w U.K. ;) Na swoje usprawiedliwienie mam to, że to jest miłość czysto platoniczna :) A wracając do gotowania, jeśli poprzedni przepis spowodował, że Wasze kubki smakowe oszalały, to ten zrobi w Waszych ustach eksplodującą smakami rozpierduchę :) Powodzenia :)
Będziesz potrzebować:
1 mały kalafior
kilka liści włoskiej kapusty
200 g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
pół butelki jasnego piwa
łyżka gorczycy
łyżka kminu
3 suszone papryczki chilli w całosci
sól
sok z 1/2 cytryny
olej z pestek winogron lub oliwa do smażenia
Przygotowanie:
W moździerzu miażdżysz na proszek gorczycę, kmin i chilli. Jeśli nie masz moździerza, to spoko nie łam się, ja sobie poradziłam za pomocą młotka i woreczka ;) Dokładnie umyj kalafior i liście kapusty, osusz je i podziel kalafior na drobniutkie różyczki, a liście kapusty pokrój na 3cm wstążki. W miseczce wymieszaj mąkę z proszkiem do pieczenia i zmiażdżonymi w moździerzu przyprawami. Możesz równiej oprószyć samą mąką przygotowane warzywa, by mąka wchłonęła ewentualną wilgoć. Wracamy do naszej miski z mąką i przyprawami, dolewamy tam powoli piwo i ubijamy trzepaczką, by wszystkie składniki ładnie się połączyły i by nie było grudek. Ciasto swoją konsystencją powinno przypominać na wpół ubitą śmietanę lub odrobinę gęściejsze ciasto naleśnikowe. Do tak przygotowanego ciasta wrzucamy nasz kalafior i kapustę, mieszamy dokładnie, ale delikatnie rękoma, tak by ciasto oblepiło każdy kawałeczek warzyw. We frytkownicy lub głębokim garnku rozgrzewamy olej lub oliwę, uwaga musi być naprawdę gorąca. I wkładajmy pojedynczo kawałeczki warzyw na rozgrzany tłuszcz, dobra rada: wkładajmy je "od siebie" nigdy na odwrót, bo olej pryska i moglibyśmy się poparzyć. Smażymy do momentu, aż ciasto uzyska złoty kolor. Wyciągamy nasze kawałeczki warzyw na papierowe ręczniki kuchenne, ręczniki wchłoną cały nadmiar tłuszczu. Ważne jest, że musimy podawać to i zjadać jeszcze gorące, ponieważ tempura tylko chwilę po usmażeniu, jest chrupiąca, później w miarę stygnięcia i parowania tego co w środku wiotczeje i traci swoją chrupkość. Tak więc podajemy i zjadamy jeszcze gorące, skropione obficie sokiem z cytryny i posolone. いただきます。(itadakimasu) czyli smacznego :)
Tym razem przepis jest autorstwa Jamiego Olivera, ale zdjęcia są mojego autorstwa.
Podlegają prawu autorskiemu.
Zanim skopiujesz - proszę, zapytaj o zgodę.
Podlegają prawu autorskiemu.
Zanim skopiujesz - proszę, zapytaj o zgodę.
***
Jeśli umieszczasz zdjęcie
mojego autorstwa na swoim blogu,
proszę podaj jego źródło (link do strony).
© Copyright 2010 Katarzyna Jata, Wszelkie prawa zastrzeżone.